O ile pogłębiająca się liberalna pozycja teologiczna po II Soborze Watykańskim jest na Zachodzie dobrze zdiagnozowana, na tyle jednak Moskwa, posługując się metodą sprzecznych gestów, kamuflowała dotychczas swe realne intencje. Spotkanie na Kubie odsłoniło zaś taki obraz Patriarchatu Moskiewskiego, który ma mocno pragmatyczną linię teologiczną, dostosowującą się ściśle do wizji politycznej Kremla, w tym akurat kontekście poszukującego na arenie międzynarodowej silnych sprzymierzeńców w sprawie kryzysu bliskowschodniego (pkt 8-12) i ukraińskiego (26-27). Dyplomacja Watykanu chętnie podjęła tę grę, by mieć kartę przetargową w relacjach z Białym Domem. W takiej sytuacji teologia staje się instrumentem służącym celom innym, aniżeli prymatowi objawionej przez Boga prawdy.
Działania te nakazują porzucić wszelkie złudzenia, że Patriarchat Moskiewski jest obrońcą tradycyjnego prawosławnego nauczania, zwłaszcza w kontekście poważnych kontrowersji doktrynalnych wokół niedawno opublikowanych projektów dokumentów soborowych, jakie mają być przyjęte w czerwcu br. na Krecie, przy których redakcji Moskwa, obok Konstantynopola, pełniła strategiczną rolę. Schematy te łamią starożytne wzorce eklezjologii i sakramentologii na rzecz przyjęcia formuły dialogu ekumenicznego forsowanego przez Watykan i tzw. Światową Radę Kościołów, przed czym przestrzegają prawosławni hierarchowie i teolodzy, głównie z Grecji, Gruzji i Bułgarii. Przełomowe spotkanie patriarchy moskiewskiego z głową Państwa Watykańskiego ostatecznie potwierdziło te niepokoje, ponieważ podpisana przez nich 30-punktowa deklaracja, z pozoru pomijająca detale doktrynalnych różnic między prawosławiem i katolicyzmem, wnosi wiele istotnych teologicznych zastrzeżeń z punktu widzenia prawosławnych zasad wiary.
Spotkanie hierarchów ukazało, że w skali ich praktycznej wartości wyżej od Ewangelii usytuowana jest deklaracja praw człowieka i obywatela, skoro obie strony, przynajmniej deklaratywnie, postanowiły poświęcić na ołtarzu humanitaryzmu teologiczne różnice, by, niczym światowe organizacje pomocowe, ratować ludzkość przed wielkimi tragediami, jakie sama sobie zgotowała: ludobójstwem, konfliktami zbrojnymi, terroryzmem, ubóstwem, konsumpcjonizmem, laicyzacją życia społecznego, kryzysem rodziny, aborcją, eutanazją i eksperymentami biomedycznymi (pkt 8-21). Poświęcono więc teologiczną prawdę dla ratowania ludzkiej cywilizacji? W świetle Biblii poświęcenie to winno być dokładnie odwrotne: mamy wzruszający starotestamentalny przykład bezwarunkowej miłości Abrahama, który gotów był dla Boga ofiarować życie swego umiłowanego syna; w końcu mamy miłościwego Boga, który z Jednorodzonego Syna czyni Nową Paschę dla przebóstwienia upadłej natury człowieka. Nie trzeba być chrześcijaninem, by kierować się prawem natury, gdyż – jak zauważył św. Paweł Apostoł (Rz 2, 14) – rozpoznawali je już w sobie poganie. Zachowanie porządku naturalnego nie niesie przecież samo w sobie obietnicy zbawienia. Zatem te „namysły nie są Boże, lecz ludzkie” (Mt 16, 23). Miłość do człowieka nie może być przecież większa niż do Boga, inaczej człowiek zajmie Jego miejsce.
W tym kontekście postulowane przez Moskwę i Watykan idee dialogu wewnątrzchrześcijańskiego są zasadniczo błędne, gdyż wyrastają z więzów czysto ludzkich, nie zaś jako efekt jedności wiary, która, będąc darem z Boskiej Wysokości, udoskonala wybrakowaną ludzką naturę i jako konieczny warunek uzdatnia człowieka do współdziałania z Bożą Łaską. Dlatego przyczyny sprawczej tej chrześcijańskiej jedności nie można upatrywać w praktyce wspólnej modlitwy (np. pkt 6, 11), pozbawionej uprzedniej pełnej jedności wiary i bezwarunkowo zakazanej przez prawosławne Kanony pod karą anatemy lub pozbawienia godności duchownej. Modlitwa międzywyznaniowa jest dowodem teologicznej relatywizacji takich wartości jak dobro i zło, czy prawda i fałsz, która zmniejsza ewangeliczną ostrość postrzegania w tych kategoriach samych siebie i otaczającego nas świata. Z tych samych powodów i pod takimi samymi sankcjami wczesnochrześcijańskie prawodawstwo zakazuje kultu innowierczych męczenników, co z kolej przyjmowane jest afirmatywnie przez strony porozumienia (12).
Także wizja dialogu międzyreligijnego (13) nie może przynieść oczekiwanych przez wszystkich rezultatów, ponieważ prowadzony jest on w oparciu o eksponowanie jedynie wspólnego zakresu odniesień doktrynalnych, z pominięciem precyzyjnego definiowania różnic między nimi. Doświadczenie wskazuje, że taki poprawnościowy i nietożsamościowy model dialogu poszerza pole wzajemnych antagonizmów w oparciu o brak kompetentnej wiedzy na temat każdej ze stron jego uczestników. Anonimowość ta uzupełniana jest najczęściej przez stereotypy i sprzyja niepożądanej politycznej instrumentalizacji treści religijnych.
Jeśli przyjąć, że sygnatariusze kubańskiej deklaracji życzą sobie kooperacji w oparciu o podobnie definiowany minimalizm doktrynalny, stoi to w sprzeczności z wiarą, że Święty Duch przypieczętował pełnię zbawczej nauki w prawosławiu i dlatego doń „nic nie odejmujemy, nic nie dodajemy” (Oros VII Soboru Powszechnego, 5). Świadectwo wiary musi więc manifestować się w zupełności jej wyznawania, bez czego nie może być mowy o jego autentyczności i świętości. Samo przywoływanie w omawianym dokumencie Imienia Bożego i cytatów biblijnych niczego zasadniczego tu nie zmienia.
Z największą troską trzeba również odnieść się do faktu, że Patriarchat Moskiewski przyjął oświadczenie, którego drugą stroną jest „Kościół katolicki”. Odkąd prawosławna Cerkiew nie jest katolicka? Przecież to jeden z dogmatów, który wyznajemy w Symbolu Nicejsko-
Przedmiotem dalszych kontrowersji pozostaje punkt wspólnej deklaracji, który wyraźnie pomija fakt, że Chrystus modlił się o jedność, która już jest rzeczywistym charyzmatem widzialnej Cerkwi, tożsamym z Jej katolickością, czyli jednością w wierze niezależną od ludzkich podziałów dokonanych na skutek grzechu. Pogląd przedstawiony w oświadczeniu (5-6) zdaje się mieć swoją podstawę w tzw. „brunch theory” – wywodzącej się z protestantyzmu i spopularyzowanej dziś szeroko koncepcji eklezjologicznej, zakładającej, że powstałe w wyniku herezji i schizm historyczne „rozgałęzienia” chrześcijaństwa nadal pozostają komplementarnymi częściami jednej Cerkwi, dlatego dopiero połączenie ich wszystkich przyniesie restytucję pierwotnego stanu jedności. Współczesna rzymskokatolicka teologia dokonała reinterpretacji „brunch theory”, przyjmując, w oparciu o nauczanie Vaticanum II, teorię istnienia „Kościołów siostrzanych”. Patriarchat Moskiewski i Watykan muszą podzielać ten punkt wzajemnego postrzegania, skoro obustronnie wyrzekły się działań misyjnych (24-25).
Samo więc odwołanie się Watykanu do tradycji chrześcijaństwa pierwszego tysiąclecia (4, 7, 24), powtarzane wielokrotnie przy różnych okazjach styczności z prawosławiem, ma charakter figury czysto retorycznej, ponieważ od początku trwania dialogu z Cerkwią nie dokonał on niczego, by się do tej tradycji, przecież swej własnej, przybliżyć.
Przypomnijmy również, że chroniąc pełni kanonicznej nauki Święty Sobór Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej poza granicami Rosji ogłosił w 1983 roku ekskomunikę wyznawców ekumenizmu: „Tym, którzy atakują Cerkiew Chrystusową i uczą, że jest Ona podzielona na odnogi, jakie różnią się swym nauczaniem i życiem, oraz twierdzą, że Cerkiew nie istnieje w sposób widzialny, lecz z odnóg, rozłamów i innowierstw zostanie zjednoczona w jedno ciało; i tym, którzy nie rozróżniają prawdziwego kapłaństwa i sakramentów Cerkwi od heretyckich, uczą zaś, że chrzest i eucharystia heretyków są zdatne do zbawienia; i tym, którzy utrzymują wspólnotę z tymi heretykami bądź im sprzyjają, bądź bronią ich nowej herezji ekumenizmu pod pozorem braterskiej miłości i dokonania zjednoczenia podzielonych chrześcijan – anatema”.
Można także doszukiwać się motywów zawartego porozumienia między Moskwą i Watykanem w afirmatywnym stosunku Cyryla i Franciszka do marksizmu: pierwszy, nosi w sobie spuściznę sergianizmu, czyli dominującego wewnątrz rosyjskiego prawosławia nurtu, który głosił pełną lojalność w stosunku do władz radzieckich; drugi jest rzecznikiem teologii wyzwolenia, która w Jezusie z Nazaretu upatrywała pierwszego socjalistę i rewolucjonistę. Nic więc dziwnego, że spotkaniu hierarchów patronował jeden z przywódców kubańskiej rewolucji – przyjaciel Che Guevary. W deklaracji możemy zatem znaleźć pokłosie tego we wspólnym potępieniu „nierówności w dystrybucji dóbr materialnych” jako źródła niesprawiedliwości społecznej (pkt 17). Ekumenizm stwarza zaś dla marksistów przestrzeń dialektycznego znoszenia się przeciwieństw religijnych, która im bardziej intensywna, tym – według tych założeń – większa syntetyczna, uogólniona samoświadomość religii.
Paweł P. Wróblewski
Za: http://prawoslawnikatolicy.pl/co-laczy-watykan-i-moskwe-kilka-spostrzezen-po-spotkaniu-na-kubie/
Komentarze